Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 16:15
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Gryfinianin wie, że Szczecin nie leży nad morzem. Ale...

Jacek Reisiger, pochodzący z Gryfina, a mieszkający w Szczecinie, autor książki Stówa do morza również o tym wie. Autor, nie kryjąc się ze swoją miłością do rodzinnego miasta, opowiada o nim przez pryzmat ekscentrycznych postaci związanych z popularnymi stereotypami na jego temat. Cztery przesycone absurdalnym humorem historie spodobają się nie tylko tym, którzy znają i lubią Szczecin, ale także tym, którzy jeszcze nie mieli okazji go odwiedzić. Niech to będzie inspiracja do wycieczki śladami tych nietuzinkowych bohaterów!
Gryfinianin wie, że Szczecin nie leży nad morzem. Ale...

Stówa do morza - Jacek Reisiger

Szczecin, jakiego nie znacie!
Emerytowany stoczniowiec, który zostaje zmuszony do prowadzenia „nadmorskiego pensjonatu”, prezydent usiłujący za wszelką cenę zwiększyć prestiż swojego miasta, nieudolny nauczyciel historii, próbujący ratować resztki godności i urodzony na Pomorzu Niemiec pragnący odzyskać utracone prawa do swojej małej ojczyzny.
Co łączy bohaterów tych opowieści? Jedno miejsce: Szczecin! Autor, nie kryjąc się ze swoją miłością do rodzinnego miasta, opowiada o nim przez pryzmat ekscentrycznych postaci związanych z popularnymi stereotypami na jego temat. Te cztery przesycone absurdalnym humorem historie spodobają się nie tylko tym, którzy znają i lubią Szczecin, ale także tym, którzy jeszcze nie mieli okazji go odwiedzić. Niech to będzie inspiracja do wycieczki śladami tych nietuzinkowych bohaterów!

Pan Jerzy poczuł, że trzęsą mu się nogi. Mózg, który już kilkakrotnie tego dnia wykonał niezwykły dla siebie wysiłek, odmówił posłuszeństwa. Trzeba było się ratować, jakieś skojarzenie, jakaś bzdura! Myśl!
– Jak to…? – zaczął nieśmiało. – Nigdy państwo nie słyszeli o słynnych… pasztecikach…
Tego było już za wiele! Taka herezja nie miała prawa przejść! Najświętsze danie, symbol dumy, niezłomnego charakteru Pomorzan sprowadzony do takiego… GÓWNA?! Pan Jerzy poczuł palący policzki wstyd. Zakręciło mu się w głowie. Miał poczucie, jakby dopuścił się najgorszej zdrady. Czy jeszcze kiedyś będzie mógł spojrzeć sobie w oczy? Wyjść na ulicę?
– Aha… – pan Otter powiedział to cicho, jak na siebie. – Cóż, syn w Internecie znalazł zdjęcia i nam pokazywał… wyglądały trochę inaczej…
Teraz nie można się już było zatrzymać i pan Jerzy doskonale o tym wiedział…
– Ach, tak… pewnie pan widział te podróbki. Ha, ha, wszystko się teraz zmienia, a ja, wie pan… jestem takim… tradycjonalistą. O! Państwo nie miejscowi, to pewnie nie wiecie, ale pierwotnie paszteciki nazywały się pierożki…



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama