Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 13:36
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Lepiej dmuchać na zimne, niż gorącym się oparzyć

Szpital dosłownie pęka w szwach. W ubiegłym tygodniu obłożenie łóżek przekroczyło tu sto procent potwierdzając trend wzrastającej z roku na rok liczby oparzeń wśród najmłodszych. W sylwestrowy wieczór do Centrum trafił 100. pacjent 2019 roku, zaś od początku nowego, 2020 roku na oddziale pomocy udzielono już kolejnym 8 osobom.
 Lepiej dmuchać na zimne, niż gorącym się oparzyć
Przeszczep skóry

Autor: Zdroje

 W Dziecięcym Centrum Leczenia Oparzeń szpitala „Zdroje” pacjentami są głównie dzieci do 4. roku życia. I choć historia każdego z nich jest inna, to jednak ich tragedie doskonale odzwierciedlają statystyki dotyczące oparzeń u najmłodszych, według których zdecydowana większość urazów powstaje w wyniku oblania dziecka gorącym płynem i ma miejsce w obecności rodziców lub opiekunów malucha. Oznacza to, że większości z tych zdarzeń można było zapobiec zachowując odpowiednią ostrożność i zdrowy rozsądek.

Sylwester. Dziadkowie szykują wieczorną herbatę. Sadzają małego Jasia * na blacie w kuchni, żeby mieć go cały czas „na oku”. Kubek z gorącym napojem przewraca się, herbata rozlewa wkoło. Także na nogi i stopy dziecka. Maluch ma poparzenia II stopnia. Nowy Rok powita w Centrum Leczenia Oparzeń szpitala „Zdroje”. Spędzi tu ponad dwa tygodnie.

2-letnia Zosia chce pomóc mamie zanieść kubek z piciem do pokoju. Sięga do ucha naczynia wystającego zza blatu. Gorąca kawa zalewa jej tułów i ręce. W szpitalu spędzi minimum dwa tygodnie. Blizny zostaną na całe życie.

11-letni Dominik ma pecha. 3-letnia siostrzyczka wylewa na niego talerz gorącego rosołu. Oparzenia obejmują tułów, uda, krocze. Pacjent jest już po pierwszych przeszczepach skóry. Czy będą kolejne? Tego jeszcze nie można wykluczyć. Żalu do siostry nie ma, ale mówi, że bardzo bolało…

 

To był tydzień wzmożonej i intensywnej pracy dla specjalistów Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) dla dzieci i młodzieży szpitala „Zdroje” - 8 pacjentów, 7-łóżkowy oddział. Pomimo pełnego obłożenia łóżek żaden pacjent nie zostaje odesłany do innej placówki. Działający w strukturach szpitala „Zdroje” ośrodek jest jedynym w tej części Polski, zajmującym się leczeniem najcięższych przypadków oparzeń u dzieci i młodzieży. Dlatego gdy dochodzi do sytuacji, w której wszystkie łóżka są zajęte, a kolejne dziecko wymaga pilnej hospitalizacji, najlżej oparzeni pacjenci zostają przekazani na Oddział Chirurgii Dziecięcej, którego Centrum Oparzeń jest integralną częścią. Takie kroki musieli podjąć lekarze również w ubiegłą środę, przekazując na chirurgię najstarszą, a zarazem będącą w najlepszym stanie pacjentkę, celem zapewnienia miejsca dla 11-letniego Dominika, który trafił do szpitala z oparzeniami drugiego stopnia, wymagającymi pilnego zabezpieczenia i przygotowania do przeszczepu skóry.

W CLO sytuacje obłożenia ponad stan zdarzają się rzadko - raz, dwa razy do roku. Niestety, w 2019 roku było inaczej. Oddział był przepełniony dużo częściej, niż dotychczas. Dlaczego? Centrum Leczenia Oparzeń powinno stanowić przede wszystkim zabezpieczenie dla dzieci, które uległy oparzeniom w wyniku pożarów lub innych nieszczęśliwych wypadków. Tyle teorii. Praktyka pokazuje, że w 90% przypadków udzielana jest tu pomoc przede wszystkim maluchom do 4. roku życia, u których doszło do urazu w wyniku oparzenia gorącym płynem - takim jak kawa, herbata, zupa czy mleko - w obecności rodziców lub opiekunów. Czyli zdecydowanej większości z tych tragedii można było zapobiec zachowując odrobinę zdrowego rozsądku i wyobraźni.

Z perspektywy ostatnich pięciu lat rok 2019 był rekordowym pod względem liczby pacjentów leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń szpitala „Zdroje”. Na oddziale hospitalizowanych było 100 pacjentów. Setny trafił do Centrum w noc sylwestrową, po godzinie 22-giej. 3-letni Jaś uległ oparzeniu siedząc na blacie kuchennym, na którym rozlała się gorąca herbata. Cztery godziny później do „Zdrojów” trafił pierwszy pacjent 2020 roku. U 7-letniego Marcela doszło do oparzeń klatki piersiowej z powodu wybuchu petardy, która nieszczęśliwie puszczona w tłum wpadła pod jego szalik i tam eksplodowała. Chłopiec, po ponad dwóch tygodniach hospitalizacji i przeszczepie skóry, w dobrym stanie opuścił właśnie szpital. Pozostali styczniowi pacjenci to przede wszystkim maluchy ( dwu- i trzylatki) oparzone z powodu wylania na nich gorących płynów oraz dziewczyna, która doznała obrażeń w wyniku zaśnięcia przy gorącym kaloryferze.

Nie każdy zdaje sobie sprawę, że skóra małych dzieci jest szczególnie wrażliwa. U nich do urazu dochodzi już przy temperaturze 40-50 st. C. W ciągu krótkiej chwili pozornie niewielka ilość gorącego płynu może zmienić całe życie oparzonego malucha, a nawet doprowadzić do jego śmierci. Nawet lekkie oparzenia są bolesne i nieprzyjemne, natomiast ciężkie zagrażają życiu, powodują powstanie rozległych blizn i wymagają wieloletniego leczenia.

Nie jesteśmy w stanie zapobiec wszystkim wypadkom i oparzeniom, możemy jednak zrobić wiele, by istotnie zmniejszyć liczbę trafiających z powodu oparzeń do szpitali dzieci. Dotyczy to nie tylko samych rodziców, lecz wszystkich osób, pod których opieką choć na chwilę pozostają maluchy, gdyż do oparzeń dochodzi także w obecności dziadków, cioć czy starszego rodzeństwa. Pamiętajmy, że zawsze szczególną uwagę powinniśmy skupić na pociesze przebywającej w kuchni, bo to najczęstsze miejsce, w którym dochodzi do tego typu tragedii. Ustawiajmy szklanki z dala od krawędzi blatu, gotujmy w garnkach na wewnętrznych palnikach tak, by wszelkie uchwyty naczyń pozostawały poza zasięgiem rączek dziecka, podobnie jak czajniki elektryczne, w których gotujemy wodę. Trzymajmy dzieci z dala od rozgrzanego piekarnika czy płyty kuchennej. Nigdy nie przenośmy żadnych gorących płynów czy dań na talerzach podczas trzymania dziecka na rękach. Naszej szczególnej uwagi wymaga także dziecko przebywające w łazience. Nigdy nie wiemy, kiedy po raz pierwszy zapragnie nam pokazać, że już umie samodzielnie umyć rączki i odkręci kurek z gorącą wodą lub zanurzy rękę w napełnionej taką wodą wannie. Pamiętać należy, że dziecko może się także poparzyć dotykając zwykłego kaloryfera, pieca czy szyby kominka. Choć te zasady wydają się być tak prostymi i oczywistymi, to niestety każdego roku setki maluchów doznają ogromnych cierpień związanych z oparzeniami właśnie z powodu ich nieprzestrzegania.

„Szacuje się, że w Polsce rocznie dochodzi do ok. 200 tys. oparzeń, spośród których trzy czwarte dotyczy dzieci. To jedne z najbardziej dramatycznych urazów, jakie mogą ich dotknąć. - mówi lek. Ireneusz Pudło, lekarz kierujący Centrum Leczenia Oparzeń szpitala „Zdroje” - Oparzenia mogą być spowodowane oddziaływaniem różnych czynników - energii cieplnej, elektrycznej, chemicznej, promieniowaniem słonecznym lub jonizującym, jednak praktyka pokazuje, że aż 98% wszystkich przypadków to oparzenia termiczne. Aż 97% z nich jest rezultatem niewystarczającej opieki lub braku wyobraźni ich opiekunów.” - dodaje doktor.

Centrum Leczenia Oparzeń dla dzieci i młodzieży funkcjonuje w szpitalu „Zdroje” od 2011 roku. Jest pierwszym i jedynym tego typu ośrodkiem w tej części Polski prowadzącym specjalistyczne leczenie oparzeń u najmłodszych pacjentów. Powstało dzięki realizacji projektu współfinansowanego w ramach Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego pochodzącego z Norwegii, Islandii i Lichtensteinu. Na przestrzeni dziewięciu lat pracujący tu specjaliści udzielili pomocy 750 oparzonym pacjentom, u których wykonano blisko 500 przeszczepów skóry. Do placówki trafiają pacjenci z całego kraju. Specjaliści udzielali tu pomocy oparzonym dzieciom m.in. z Lublina, Bydgoszczy czy Gdańska. Najmłodszy leczony z powodu oparzeń maluszek miał 2 miesiące.

W CLO działają m.in. dwa stanowiska intensywnej terapii, na których hospitalizowane są najciężej oparzone dzieci. Tutaj walka o ich zdrowi i życie wymaga stosowania aparatury podtrzymującej podstawowe funkcje życiowe. Niestety, sprzęt tego typu ulega szybkiej eksploatacji. W trosce o utrzymanie wysokich standardów opieki medycznej i udzielanych świadczeń dyrekcja szpitala sukcesywnie wymienia użytkowaną w Centrum aparaturę. Najnowszym nabytkiem w tym zakresie jest nowoczesny respirator dla stanowisk intensywnej terapii, zakupiony ze środków własnych placówki za kwotę blisko 100 tys. zł, który właśnie przekazany został na oddział.

* - na prośbę opiekunów dzieci imiona pacjentów zostały zmienione

 

P.S. A gdy dojdzie już do oparzenia? Pamiętajmy o zasadzie 15-15-15. Mówi ona, że schładzamy oparzone miejsce przez 15 minut wodą o temperaturze 15 stopni (letnią, a nie lodowato zimną!), którą polewamy ranę zachowując odległość 15 cm od kranu. Następnie oparzone miejsce zabezpieczamy przed zabrudzeniem okrywając opatrunkiem, prześcieradłem lub innym czystym materiałem. Nigdy też nie odrywamy przylgniętej do rany odzieży. Okaleczonego miejsca nie dotykamy, nie przekuwamy pęcherzy, których zadaniem jest chłodzenie oparzenia, ani nie smarujemy żadnymi maściami, jajkami, kefirami czy alkoholem. Każde oparzenie u dziecka powinno zostać skonsultowane z lekarzem, który dobierze odpowiedni sposób leczenia.

Magdalena Knop

rzecznik prasowy

szpitala „Zdroje”

w Szczecinie



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Super 21.01.2020 07:20
Brawo

Sylwia 20.01.2020 19:26
Nie mogę patrzeć na krew bo mdleję, tak mam.

CLO 20.01.2020 18:34
Nieoparzyński musi odejść!!

:( 20.01.2020 19:01
A ten z Czechosłowackiej swoją mantrę. Człowieku jak masz coś do niego to mu to powiedz, a nie tu trollujesz!

Nikotyna 21.01.2020 07:21
I to jak najszybciej!

eMka 20.01.2020 18:29
Aż ciary przechodzą jak ogląda się te zdjęcia z operacji.

Mirka 20.01.2020 18:27
Straszne te zdjęcia z operacji!

Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama