Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 13:11
Reklama

Jest wyjątkowa i dziwna. Monika Kuriata i jej portretowa wystawa

Mieszkańcy gminy Gryfino zostali zaproszeni na kolejną wystawę w Centrum Informacji Turystycznej. Tym razem są to portrety Moniki Kuriaty, rodowitej gryfinianki zafascynowanej przyrodą, światem realnym oraz baśniowym, a przede wszystkim wplątanym w ten świat człowiekiem. Wystawa jest bowiem wynikiem niezwykłego spotkania, współpracy i przyjaźni autorki z gryfińskim Teatrem Bomba Bomba i niemieckim Theatergruppe Bärenherz (Schwedt).
Jest wyjątkowa i dziwna. Monika Kuriata i jej portretowa wystawa

Portret przy portrecie. W jednej tonacji twarz przy twarzy i każda mówiąca o swoim zamkniętym, wewnętrznym świecie. To  wyjątkowa i bardzo dziwna wystawa.

Dziwna, bo nieczęsto modele z portretów snują się wśród zwiedzających gości. Są trochę inni. Żyją swoim życiem, często nam - zwyczajnym zjadaczom chleba - wydają się nieco dziwni i niezrozumiali. 

 Galeria portretów Moniki to szczególna kolekcja. Równie szczególna, jak ona sama i jej bohaterowie.   Jak każdy artysta postrzega inaczej toczące się wokół życie. Piękniej, wyjątkowo. W portretowe   twarze „wmalowała” to, co ukrywało się w ich wnętrzu, co w ich duszach gra.

 –Dlaczego oni?  Są otwarci i można łatwo nawiązać z nimi kontakt. Są szczerzy, spontaniczni i wdzięczni za zainteresowanie. Już prawie trzy lata współpracuję z Violiną  Janiszewską, a tym samym z jej grupą, teatrem Bomba Bomba. A w teatrze, wiadomo. Jak to w teatrze. Potrzebne są pomysły na dekoracje, rekwizyty, kostiumy. Tak więc i malarstwo, i rysunki oraz grafika komputerowa jak znalazł.    Tu na brak  inspiracji nie można narzekać. Świat „aktorów” Violiny jest niepowtarzalny, a oni sami  często nieprzewidywalni. Mimo to praca z nimi jest bardzo przyjemna. W nich wszystkich jest coś  jakby z książek Dickensa – opowiada autorka portretów Monika Kuriata, która sama wydaje się jak z kart książki wyjęta.

Ola, Łukasz, Roman... Twarze na kartce i w życiu. Była wdzięczność. Były róże, czerwone. Były w podzięce własnoręcznie namalowane portreciki. 

Jak to w naszym mieście bywa, na wernisażu 8 listopada 2016 r. osób niewiele. Ci stali bywalcy  może w tym czasie wybrali czwartkowy obiad we wtorek w Pniewie? Jest jednak nadzieja, że przyjdą i zobaczą. Zachęcam. Naprawdę warto. Wystawa czynna jest do 18 listopada.

TWS 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama