Ślub był zapowiedziany, przygotowany. poinformowani goście byli gotowi na ceremonię. Co robić? Ksiądz, który przygotowywał ślub nagle zachorował. Jego wizyta w szpitalu jednoimiennym wskazywała, że może być zarażony koronawirusem. Poranny komunikat sanepidu tylko wzmacniał obawy i niepewność.
Na ślub w tej sytuacji musiał zgodzić się Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gryfinie. I ślub, i wesele musiały się odbyć w warunkach reżimu sanitarnego.
Ślubu zgodził się udzielić ksiądz z sąsiedniej parafii. Uroczystość pierwotnie planowana była o godz. 17. Teraz możliwa była o 15. To był warunek aby uroczystość się odbyła.
Do kościoła weszła tylko część osób. Wszyscy w maseczkach. Rodziny nieco oddalone od siebie. Kilka osób postanowiło poczekać na zewnątrz.
Po wyjściu z kościoła był tradycyjny ryż i życzenia. Natomiast nie było całowania. Para młoda ruszyła pieszo, ponieważ do domu panny młodej było niedaleko.
Tradycyjnie były też bramy zrobione przez sąsiadów. Tym razem trzy. Każde z zadaniem do wykonania… Tradycji musiało stać się zadość, a „wykup” rozweselić też inne domostwa.
Miejmy nadzieję, że wszystko odbyło się na tyle bezpiecznie, że nie był to koronaślub. Niektórzy specjaliści, jak wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski odradzają dużych wesel, gdzie brak dystansu. Namawiają rząd to powstrzymania tego typu imprez. Przypadki zakażeń w okolicznościach tradycyjnych zabaw nazywają koronaślubami. Sam premier przyznał, że wesela to jedno z głównych źródeł rozpowszechniania się wirusa. Sam jednak pozwolił na wesela do 150 osób...
Jednak dzisiejsza ceremonia była raczej w wąskim gronie. Kilkadziesiąt osób podczas ślubu starało się zachować dystans. Państwo młodzi mieli świadomość zagrożenia, ale ślubu nie mogli odkładać w nieskończoność. Zwłaszcza jak już było wszystko gotowe.
Młodej parze życzymy długiego i zgodnego pożycia. Jak już takie kłopoty przezwyciężyli, to dobry znak na przyszłość.
Napisz komentarz
Komentarze