Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 08:58
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Grzesiowski: Decyzje dotyczące pandemii podejmują ludzie z PR-u, a nie specjaliści zarządzania kryzysowego

To jest problem - zderzenie naszych podstaw naukowych z polityką, z propagandą. Chyba w tej chwili wciąż jest tak, że decyzje dotyczące pandemii podejmują ludzie z PR-u, a nie specjaliści zarządzania kryzysowego - ocenił w czwartek 25 lutego 2021 r. ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19 dr Paweł Grzesiowski.
Grzesiowski: Decyzje dotyczące pandemii podejmują ludzie z PR-u, a nie specjaliści zarządzania kryzysowego
Fot. PAP
Grzesiowski na Antenie Radia Zet pytany był, czy regionalizacja zarządzania pandemią to właściwe działanie.
-Regionalizacja zarządzania pandemią w kraju tak dużym jak Polska to jest wręcz konieczność. Ale mamy tutaj decyzje bardzo spóźnione i oparte na działaniu zero-jedynkowym, to znaczy - całe województwo a nie powiaty, pół Polski, a nie wybrane województwa - ocenił.
 
Jego zdaniem zarządzanie regionalne powinno być bardzo precyzyjne, bardzo głęboko oparte na wiedzy skąd biorą się zakażenia, a jednocześnie celowane, czyli takie, które będzie powodowało rzeczywistą redukcję zachorowań. Zdaniem Grzesiowskiego, "największym problemem jest niewiedza".
- My nie mamy szczegółowych danych, skąd biorą się zakażenia, dlatego te działania są trochę na ślepo, na zasadzie zamykamy wszystko albo nic - dodał.
 
Na uwagę, że minister Niedzielski mówił, że decyzje te zostały podjęte po konsultacji z analitykami, m.in. z Uniwersytetu Warszawskiego odparł, że "analitycy to nie epidemiolodzy, a matematycy".
- Dane są wymieniane między różnymi zespołami od wielu miesięcy, tylko że model matematyczny to nie jest zarządzanie kryzysowe - powiedział Grzesiowski.
 
Dopytywany w dalszej części programu, czy rząd ma jakiś plan działania odparł, że odnosi wrażenie, "że jednak wciąż są to próby i testy, a nie gotowa koncepcja zarządzania kryzysowego oparta o wskaźniki".
- Gdyby tak było, to te wskaźniki byłyby nam udostępniane. Przypomnę, że jak wybuchła pandemia w Nowym Jorku, to ustalono listę siedmiu wskaźników, które decydowały o tym, że dana dzielnica będzie żółta, zielona czy czerwona. To były wskaźniki w Polsce również dostępne takie jak liczba testów, wolnych miejsc w szpitalu, liczba hospitalizacji, zgonów, zachorowań itd. był jasny algorytm według którego postępowano - mówił.
 
Jego zdaniem, w Polsce takiego systemu zarządzania nie ma.
-Rząd powinien zająć się przygotowaniem algorytmu zarządzania pandemią. Najpierw powinien obradować zespół analityków, czyli matematycy plus ludzie od zarządzania kryzysowego, ale nie wojewodowie, tylko specjaliści od zarządzania zdarzeniami masowymi, a dopiero potem, po wypracowaniu jakiejś koncepcji powinno to lądować na biurkach polityków, którzy podlegają różnym naciskom, innym mechanizmom niż tylko mechanizmy merytoryczne - ocenił.
 
W ocenie Grzesiowskiego, "tu jest zawsze problem - zderzenie naszych podstaw naukowych, merytorycznych z polityką, z propagandą, która moim zdaniem w dużej mierze rządzi i chyba w tej chwili wciąż jest tak, że końcową decyzję podejmują ludzie z PR-u a nie ludzie z zarządzania kryzysowego".
Dopytywany o radę medyczną przy premierze odparł, że odmawia komentarza w tej sprawie, bo wątpi, żeby rada medyczna miała wpływ na te decyzje.
 
Odnosząc się do wczorajszego wprowadzenia lockdownu na Warmii i Mazurach powiedział, że "wprowadzamy (lockdown-PAP) w całym województwie chociaż wiemy, że tak naprawdę na Warmii i Mazurach najwięcej zakażeń jest w 2-3 powiatach. Blokujemy całe województwo nie mając gwarancji, że to przyniesie oczekiwany efekt".
W ocenie Grzesiowskiego jest to zarządzanie starego typu – wszystko albo nic. "To działanie nie jest oparte na strategii dokładnego analizowania danych. Coś się dzieje w jakimś regionie i wprowadzamy masowe rozwiązania, mało delikatne - jeśli chodzi nam o ochronę gospodarki i społeczeństwa to jest to mało delikatne".
 
Pytany o szacunki ministra zdrowia na temat tego, że szczyt zakażeń będzie na przełomie marca i kwietnia, ekspert odpowiedział, że to "bardzo odważna koncepcja, dlatego, że jeżeli w Polsce obecny jest wariant brytyjski wirusa – a jest – to trzecia fala przyspiesza bardzo szybko".
 
-Jeżeli spojrzymy na doświadczenia brytyjskie, to tam w ciągu trzech tygodni rozkręciło się piekło - zauważył. -Jeżeli w Polsce będzie dominował brytyjski wariant wirusa, to nie będziemy czekać do kwietnia, tylko za dwa-trzy tygodnie będzie 25 tys. zachorowań dziennie. Musimy przede wszystkim spojrzeć na twarde dane, czyli dane o hospitalizacjach. Jeżeli widzimy, że dziennie przybywa 500 chorych w szpitalach, to wiemy, że sytuacja jest bardzo zła. To nie dotyczy całego kraju, ale czterech-pięciu województw.
 
Zwrócił uwagę, że Bydgoszcz, Warszawa, Gdańsk, Zielona Góra to miasta, w których jest dużo nowych przypadków kończących się hospitalizacją.
-Zastanawia mnie czemu Warmia i Mazury zostały objęte takim działaniem lockdownem, a już Mazowsze czy powiat Warszawy nie - dodał.
 
Pytany skąd wynika nagły wzrost zachorowań odparł, że to nie jest nagły wzrost.
-Jeżeli spojrzymy na twarde dane, to pierwsze tendencje wzrostowe można było zauważyć 30 stycznia, czyli po dwóch tygodniach od uruchomienia szkół, od otwarcia galerii handlowych - wyjaśnił.
 
-Ja w dalszym ciągu nie wiem skąd biorą się obecnie zakażenia. Jeśli spojrzymy na strukturę geograficzną, regionalną, to jednak dominują duże miasta i powiaty wielkomiejskie. Duże zagęszczenie szkół i obiektów handlowych, może jednak ta większa mobilność ludzi związana z rozluźnieniem dała efekty - ocenił.
 
Ekspert przytoczył wyniki badań przeprowadzonych przed otwarciem szkół, z których wynikało, że 0,5 proc. nauczycieli dziennie miało koronawirusa. - Wiemy o tym, że nauczyciele są siewcami wirusa, nie zostali zaczepieni i rozpoczęli pracę. W związku z tym kilkuset nauczycieli zakażonych przychodziło do pracy. Teraz mamy 400 szkół, w których wirus wystąpił. W skali kraju to mało, ale np. w szkołach warszawskich to widoczny problem - powiedział dr Paweł Grzesiowski. (PAP)
 
Autor: Olga Łozińska

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
kod 28.02.2021 07:59
sługa lewaków

cóż 28.02.2021 10:59
Tylko kretyn nie potrafiący myśleć samodzielnie potrafi tak napisać. Ale przecież słabo wykształconej chołoty nie brakuje.

Grabarz z Wełtynia 26.02.2021 10:22
W Gryfinie decyduje Miler po zaciągnięciu opinii grabarzy.

konkurencja 26.02.2021 10:52
Tercet to grabarze Gryfina.

satyra 26.02.2021 12:48
Gorzej - Miler DOPIERO ZAPYTA grabarzy o co chodzi z tą pandemią, bo się chłopak właśnie dowiedział, że to ma związek ze zgonami...

Dana 26.02.2021 08:31
Komentarz zablokowany

cyklon 26.02.2021 08:21
Komentarz zablokowany

kod 26.02.2021 07:42
Komentarz usunięty

***** *** 26.02.2021 00:14
Witam wszedłem aby powiedzieć ***** *** dziękuję za uwage

do wojny 26.02.2021 13:03
Ale kogo to, co ciebie ?

AJWAJ ALELUJA I NA SATURNA 25.02.2021 23:16
Komentarz zablokowany

pytanie 25.02.2021 22:59
Nauczyciele zostali zaszczepieni szczepionką Astra Zeneca, dlaczego nie mogliśmy wybrać szczepionki, tylko z góry narzucono nam?

jasne 25.02.2021 22:54
Powiatami byłoby logicznie.

wcale nielogiczne... 25.02.2021 23:25
ale niepraktycznie - poniżej jest przykład: nie do końca się zgadzam... Dzisiaj, 21:37 obiektywnie można odpowiedzieć, że lekarze to nie ekonomiści, gastronomicy, matematycy itp... Na przykład: zamknięcie gastronomii w powiecie gryfińskim a otwarcie w pyrzyckim i Szczecinie (albo odwrotnie) g.... da - bo wszyscy pojadą do sąsiednich powiatów. W dodatku stworzy ekonomiczny chaos - bo firmy potracą klientów - i nie wszyscy wrócą. Także ani rządy lekarzy ani rządy matematyków ani rządy ekonomistów (szczególnie bankowców) nie są dobre w czasie pandemii. Ale zgadzam się, że decyzje podejmowane przez nie wiadomo kogo i na łapu capu są jeszcze gorsze..

Buła 25.02.2021 22:43
Eksperci z Uniwersytetu Simona Frasera ostrzegają, że spożywanie zbyt wielu produktów z rafinowanych zbóż zwiększa ryzyko chorób serca, udaru, a nawet prowadzi do śmierci. Rafinowane produkty to takie, z których usunięto błonnik. Mogą znajdować się np. w pieczywie, makaronie, ale także w ryżu czy tortach. Badacze przeanalizowali dietę mieszkańców 21 krajów. Analiza wykazała, że uczestnicy, którzy spożywali więcej niż siedem porcji rafinowanego ziarna dziennie, byli o 27 procent bardziej narażeni na przedwczesną śmierć. Naukowcy sugerują, że ludzie powinni ograniczyć spożycie rafinowanych ziaren i rozważyć zamianę ich na produkty pełnoziarniste, takie jak brązowy ryż i jęczmień.

tyle 25.02.2021 22:41
Bo to po prostu polityka jest.

BLUMBERG HA HA HA 25.02.2021 22:41
TO MÓWIŁ PREMIER TO FAKT https://youtu.be/3b3y_1uJWIA SAM ZOBACZ

ajwaj aleluja i na saturna 25.02.2021 22:28
NIESTETY GRZEŚKOWSKI SIE MYLI HA HA AH polin to kraj posiadany przez kogoś z zewnątrz jak mówił premier mateusz ewangelista ha ha ah ***

nie do końca się zgadzam... 25.02.2021 21:37
obiektywnie można odpowiedzieć, że lekarze to nie ekonomiści, gastronomicy, matematycy itp... Na przykład: zamknięcie gastronomii w powiecie gryfińskim a otwarcie w pyrzyckim i Szczecinie (albo odwrotnie) g.... da - bo wszyscy pojadą do sąsiednich powiatów. W dodatku stworzy ekonomiczny chaos - bo firmy potracą klientów - i nie wszyscy wrócą. Także ani rządy lekarzy ani rządy matematyków ani rządy ekonomistów (szczególnie bankowców) nie są dobre w czasie pandemii. Ale zgadzam się, że decyzje podejmowane przez nie wiadomo kogo i na łapu capu są jeszcze gorsze...

sfinks 25.02.2021 21:16
Egipcjanie się szczepili i dożyli współczesności, a mamuty ponoć odmówiły no i proszę co ich spotkało. Dlatego polecam szczepienia, nawet osób zmarłych one też roznosiły. Co zrobić z nienarodzonymi, żeby się nie zaraziły to inteligenci dobrze wiedzą.

Reklama
Reklama
ReklamaMrówka
Reklama