Zaczęło się niewinnie. Najpierw gorączka 38 stopni. Myśleliśmy, że to tylko ząbkowanie albo drobna infekcja. Po przepisaniu przez pediatrę antybiotyku udało się zbić temperaturę, ale Michałek nadal odczuwał ból i to do tego stopnia, że przestał raczkować i siadać...
Nie umiem tego opisać, ale w jego oczach widziałam, że prosi nas o pomoc. W drodze do pediatry strasznie się bałam, że to coś poważnego, choć miałam nadzieję, że dostaniemy leki i wrócimy do domku. Był 8 lutego 2021, niecałe dwa tygodnie przed pierwszymi urodzinami synka. Nie wróciliśmy już do domu. Prosto z przychodni pojechaliśmy szpitala, gdzie przeprowadzono szereg badań.
Tę ciszę zapamiętam do końca życia... Lekarz uważnie wpatrywał się w ekran monitora USG i milczał. Byłam zdezorientowana, ale wiedziałam, że to milczenie nie wróży nic dobrego.
To rak. Nowotwór złośliwy nadnerczy, postać rozsiana z przerzutami do węzłów chłonnych, do szpiku, do kości, naciek opony twardej okolic czołowych... Nasz kochany synek, wyczekany, wymodlony, dostał wyrok. Pękło nam serce.
Michałek przeszedł już 8 cykli chemioterapii. Miał przetaczaną krew niezliczoną ilość razy... Jest znieczulany do każdego badania z powodu swojego wieku. Stracił włoski i rzęsy już po drugiej chemii, ale to najlżejszy skutek uboczny tej terapii... W domu jesteśmy gośćmi na chwilę, to trudne dla nas wszystkich.
Dobrze ktoś kiedyś powiedział, że jak dziecko choruje, to choruje cała rodzina i to jest prawda. Michałek jest w trakcie podawania dwóch cykli TVD. Przed nim jeszcze separacja komórek macierzystych, operacja wycięcia guza za lewą nerką, megachemia, autoprzeszczep, radioterapia i immunoterapia anty GD2.
Nikt nie jest w stanie powiedzieć nam, ile jeszcze będzie trwało leczenie, bo wszystko zależy od organizmu Misia. My się nie poddajemy i razem z Michałem zakładamy rękawice i stajemy do walki z tą podstępną chorobą. Marzymy o tym, aby nasz syn został wyleczony, a nasze życie wróciło do normalności.
Prosimy o pomoc w tej walce!
Nie wiemy, jak duże będą koszty leczenia, być może Michał będzie potrzebował pilnie leków nierefundowanych, koszty związane z lekami, opatrunkami, środkami higieny, dojazdami, walką ze skutkami ubocznymi chemioterapii...
Po skończonym leczeniu w Polsce bardzo chcemy polecieć za ocean, ponieważ właśnie tam jest dostępna od niedawna nowoczesna szczepionka, chroniąca dzieci przed nawrotem choroby. Nowa szczepionka w USA daje ogromne nadzieje że kiedy uda się pokonać nowotwór on już nigdy nie wróci! Bez waszej pomocy nie damy rady, dlatego błagamy, pomóżcie Michałkowi rozprawić się z nowotworem!
Z całego serca już teraz dziękujemy każdemu, kto zdecyduje się nam pomóc w tej najtrudniejszej sytuacji, jaka do tej pory spotkała nas w życiu.
rodzice i siostrzyczka Michałka
Walecznemu Michałkowi można pomóc tutaj:
oraz
i
licytacje tutaj:
Napisz komentarz
Komentarze