Chodzi o to, żeby był respekt
Do problemu zamkniętej gminnej drogi odniosła się radna gminna Agnieszka Kowalska.
-To nie jest tak, że jest tam szlaban, jakaś kłódka. Można przecież tam dojść. Poza tym nikt nikomu głowy nie urwie, jak sobie tam wjedzie. Ważne, żeby przejechał grzecznie, spokojnie, a nie z szałem i impetem. Wtedy nikt nikomu nic nie zrobi. Chodzi o to, żeby był respekt i żeby tych samochodów nie było dużo. Bywało tak, że w sobotę wieczór młodzież się zjeżdżała i były tam imprezy. Chodzi o to, żeby każdy zdrowy, normalny człowiek jak widzi znak, zastanowił się: Czy ja naprawdę muszę tam wjeżdżać? Żadnych obwarowań tam nie ma, żadnej bramy. Można tam sobie normalnie wjechać. Nikt się nie pyta: Kto ty jesteś? Wynocha! Mieszkańcy mówią, że jest lepiej, chociaż są tacy, którzy nagminnie to łamią i przyjeżdżają tam z głośną muzyką. Zrobiliśmy tam taką plażyczkę. Przyjechało z 5 samochodów i nawet nie było gdzie stanąć, gdzie usiąść, położyć na kocyku, bo samochody stały na głowie – tak Agnieszka Kowalska odpowiedziała członkowi zarządu powiatu Jerzemu Zgodzie.
Zakaz nie obowiązuje wtajemniczonych
Sprawę zamkniętej drogi poruszyła także radna gminna Maria Woźniak.
- Moja koleżanka ostatnio tam była. Zobaczyła ten znak, zostawiła więc samochód i z dziećmi szła na pieszo, bo bała się złamać zakaz – opowiadał Maria Woźniak.
-Niepotrzebnie. Jak przyjadą goście, mogą tam wjechać – wyraziła zgodę radna Agnieszka Kowalska i dodała: - Mieszkańcy sprzątają po uciążliwych turystach, nie śpią po nocach. Musimy to więc jakoś unormować i przetrwać lato.
Takie anomalie się zdarzają
Sprawę gminnej drogi prowadzącej do Jeziora Strzeszowskiego wyjaśniał na sesji burmistrz Bartłomiej Wróbel.
- Tu nie żadnej dyskryminacji. Tu nikt nie próbuje działać negatywnie w stosunku do żadnego mieszkańca i turysty. Chodzi o zachowanie zdrowego rozsądku. Nikt jeszcze nikomu nie dogodził. Wielokrotnie zgłaszano do mnie i do pracowników urzędu, że na tych mostkach kiedy rano idą rodzice z dziećmi, widzą jakieś strzykawki po nie wiadomo jakich substancjach. Są więc obawy o bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców oraz turystów. Problemem było także notorycznie blokowanie plaży samochodami. Przyjeżdżający zdejmowali sobie łódź i zostawiali samochód razem z przyczepą. Był ograniczony przejazd. Mieszkańcy wtedy dzwonili, że nie mogą dojechać. Ten odcinek z utwardzonego żużlu, gdzie jest znak ustawiony i później w lewo do pierwszego domku, dopiero od dwóch miesięcy gmina może używać. To była linia brzegowa. Tam nie było oficjalnej drogi. To nie było prawnie używane. Mieliśmy troszkę przejść z Wodami Polskimi. Teraz mamy pozwolenie na użytkowanie tej części. A wyszło to tylko dlatego, że siostra radnej robiła podział nieruchomości i mapa była poza tą częścią. Okazało się, że dzielimy działkę bez dojazdu. Ta droga jest po linii brzegowej. To nie jest działka. Dalej jest droga gminna. Takie rzeczy i anomalie się zdarzają – stwierdził burmistrz Bartłomiej Wróbel.
Napisz komentarz
Komentarze