Na gryfińskim Cmentarzu Komunalnym ruch robił się coraz większy z godziny na godzinę. Alejki zapełniały się osobami idącymi z kwiatami, zniczami i wspomnieniami. A wspomnienia snują się od mogiły do mogiły. Tyle znanych nazwisk. Tak trudno uwierzyć. Zdaje się że jeszcze wczoraj byli wśród nas, a dziś została po nich pustka nie za pełnienia.
Wśród pięknych pomników, dawno zapomniany maleńki grób. Bez imienia, bez nazwiska. Pokryły go zmoknięte liście i złamany biały krzyż. I zrodziła się smutna myśl: przecież tak niewiele potrzeba – grabie, gwóźdź do krzyżyka, jeden kwiatek i świeczka oraz ktoś o wrażliwym sercu.
Południowa procesja przeszła przez cmentarz. Ten nowy jakiś „pusty”, jakby inny.
Trochę dalej, w dole tabliczki z setkami nazwisk tych, którzy zginęli za nasze miasto. Ich groby jakby zrównane z ziemią pokryła zielona jeszcze trawa. Tak rzadko pochyla się ktoś, by zapalić znicz lub położyć kwiat. Na cmentarnej Golgocie trwa msza. Księża modlą się do świętych, modlą się za zmarłych. Tylko czy za wszystkich?
Niebo zasnute szarością i przelotnym deszczem. Wśród ludzi smutek, refleksja, zaduma i pytania bez odpowiedzi.
TWS
(Tytuł artykułu to cytat z wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny)





























































Napisz komentarz
Komentarze