Po pierwsze: świadome podróże
Wspólne poznawanie świata razem z dzieckiem może być pierwszą przepustką do rozbudzenia zainteresowania przyrodą u młodego człowieka. Zamiast siedzieć przed telewizorem, warto ruszyć na weekendową wycieczkę. Nie musi być ona długa — tak naprawdę wystarczy pobliski park, łąka, czy las za miastem. Od czasu do czasu powinna się pojawić też dłuższa wyprawa, np. nad jezioro lub w góry.
W trakcie wspólnych wojaży warto zwracać uwagę dziecka na szczegóły otaczającego nas świata: białą korę brzozy, głos kosa, obecność terenów podmokłych i tamtejszej specyficznej flory. To właśnie przez tłumaczenie takich spraw na łonie natury, łatwiej zyskać uwagę pociechy. Szczególnie jeśli tablet z grami tym razem zostanie w aucie lub w domu…
Po drugie: dobry korepetytor
Jednak jeśli mowa o dzieciach w wieku szkolnym, to każde z nich musi zmierzyć się z podstawą programową. Ta sytuacja z kolei nie zawsze wzbudza pozytywne zachowania, czasem wręcz budowana jest antypatia związana z przyrodą właśnie.
Dlatego warto postawić na dobre korepetycje. Biologia nie należy do najpopularniejszych przedmiotów w tym segmencie ogólnopojętej edukacji, ale za to łatwo o znalezienie kompetentnego korepetytora (np. korzystając z platformy Buki). Będzie to dla rodzica dodatkowe wsparcie, a przy okazji też pewność, że na lekcje prowadzone w szkole ktoś znajdzie odpowiedni „sposób”. Dzięki temu sama nauka stanie się przyjemniejsza, a rodzic zyska dodatkową przestrzeń do naturalnego rozbudzania pewnych zainteresowań.
Po trzecie: a może własny zielnik?
Powracając do pracy z najmłodszymi pociechami, warto przypomnieć sobie własne dzieciństwo. Właśnie wtedy wiele osób prowadziło własne zielniki, wklejając do zeszytów zasuszone rośliny i opisując ich nazwy. Chociaż dziś mamy internet i sprawdzenie tzw. encyklopedycznych danych zajmuje wprawnemu internaucie kilka sekund, to wciąż takie namacalne działania potrafią sprawić dużo radości.
Kto wie, czy ogromna frajda nie pojawi się po obu stronach, zarówno tej dziecięcej, jak i dorosłej? Warto wypracować unikalny pomysł tworzenia zielnika i wspólnych poszukiwań nazw roślin. Może to być nawet album ze zdjęciami! To przy okazji przecież świetna przepustka do zainteresowania światem makrofotografii.
Po czwarte: rozmowa równie ważna
To nie żadna tajemnica, że właściwie każde działania edukacyjne powinny wychodzić z rozmowy. Warto tłumaczyć dziecku najprostsze rzeczy związane z ekologią, ociepleniem klimatu, ochroną przyrody. Oczywiście ponownie dobrze jest robić to w warunkach w pełni praktycznych, czyli np. podczas wspólnej wycieczki. Wyjaśnienie dziecku pewnych spraw może bardzo pozytywnie wpłynąć na jego relacje z przedmiotem, jakim jest biologia — po prostu więcej zrozumie na lekcjach, a pewne rzeczy staną się od początku oczywiste.
Po piąte: edukacja poprzez zabawę
Element przyjemnej rozrywki jest zawsze bardzo ważny w procesach rozbudzania ciekawości. Nie inaczej jest tym razem:
-
Zainstaluj na smartfonie odpowiednią aplikację, która poprzez aparat fotograficzny rozpozna daną roślinę. Dzięki temu można zorganizować zabawę, podczas której dziecko będzie zgadywać nazwy, a program da odpowiedź; to świetna metoda na zapamiętywanie!
-
Dla malucha zainwestuj w książeczki edukacyjne. Te są obecnie świetnie wydane, a ze wspólnego czytania dobrze jest „wyciskać” jak najwięcej — właśnie w kontekście przyjemnego nauczania.
-
Zainteresuj się grami planszowymi, które mają w swoim przesłaniu działania proekologiczne. Takie wspólne spędzanie czasu pozwoli na przedstawienie dziecku kilku ważnych informacji niejako przy okazji.
Sposobów na to jest co najmniej kilka, lecz wspólny mianownik pozostaje ten sam: rodzic powinien wykazać zaangażowanie. Oczywiście część kwestii typowo naukowych można rozwiązać za pomocą korepetycji, ale właściwe zainteresowanie buduje się poprzez realne działania w obrębie rodziny.









