Właśnie grupa interesantów z Osinowa (gm. Cedynia) opuszcza gabinet senatora.
Teraz czas na naszą rozmowę z senatorem Sławomirem Preissem.
TWS: -Panie senatorze, ci ludzie wyszli z nadzieją, że pomoże im pan w załatwieniu bardzo istotnych dla nich spraw. Czy tak jest zawsze? Z jakimi najczęściej problemami zgłaszają się interesanci?
Sławomir Preiss: -Z różnymi, najprzeróżniejszymi. Bardzo często są to prośby o pomoc w załatwieniu mieszkania, pracy. Czasem pomoc w rozwiązaniu konfliktu. Ludzie nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć, że parlamentarzysta ma przede wszystkim tworzyć prawo, a nie załatwiać sprawy. Nie mam możliwości nakazania lokalnej władzy rozwiązania kłopotów jednostki. Owszem, bardzo często wspólnie np. z burmistrzem próbujemy znaleźć jakieś wyjście ze szczególnie trudnej sytuacji. Piszę pisma, interweniuję. Jestem po to, żeby pomagać. A rodzaje udzielanej pomocy są naprawdę bardzo różne.
Pióro prezydenta dla chorego dziecka
Ostatnio miałem taki przypadek. Matka ciężko chorej dziewczynki zwróciła się do mnie o pomoc. Konieczna była pomoc finansowa. „Skrzyknąłem” kogo się dało. Nawet prezydent Bronisław Komorowski dał swoje pióro, które sprzedane na licytacji zasiliło konto dziecka.
Pożycz pan 500
Otrzymałem sygnał o bardzo biednej wielodzietnej rodzinie. Rzuciłem wśród znajomych hasło: trzeba pomóc. Na takie hasło bardzo pozytywnie reagują nie tylko osoby prywatne, ale również firmy. W kilka dni zebraliśmy wszystko, co się może dzieciom i w gospodarstwie przydać. Za kilka dni od kobiety z tej rodziny otrzymałem telefon: „Senatorze, pożycz pan 500 zł”.
Zatem różnie to bywa. Staram się jak mogę pomagać. Chociaż bywają sytuacje stawiające mnie z tego powodu w niezbyt komfortowych sytuacjach. Cóż, ludzie bywają różni.
Na pomoc zabytkom
Uważam, że człowiek jest tyle wart, ile może pomóc ludziom. Dużą satysfakcję sprawia mi jako senatorowi uczestniczenie w przydzielaniu przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego środków na remonty obiektów zabytkowych. Taką pomoc otrzymał niedawno gryfiński kościół.
O in vitro
Potrzebę pomocy i pracy społecznej wyniosłem z rodzinnego domu. Uważam, że pełna rodzina jest wtedy, gdy są dzieci. W związku z tym, mimo że jestem osobą wierzącą, popieram zapłodnienie in vitro.
O uboju rytualnym
Natomiast jeśli pyta mnie pani o ubój rytualny, uważam, że może należałoby się zgodzić na tyle, ile to jest konieczne.
Co z wiatrakami?
Moja odpowiedź na pewno ucieszy mieszkańców Sobieradza. Nie ma zgody mieszkańców – to wiatraków nie będzie. Nie można robić czegoś wbrew ich woli. W tej chwili trwają prace nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii.
TWS: -Panie senatorze, dziękuję za rozmowę.






Napisz komentarz
Komentarze