Do zdarzenia doszło dziś 20 grudnia 2017 r. w Cedyni przed godziną 18. Na szczęście przechodniom nic się nie stało.
Poniżej publikujemy list mieszkańca Cedyni. Mężczyzna szedł ze swoim 5-letnim synkiem wówczas, kiedy auto z impetem wjechało na chodnik.
Piszę ten list aby otworzyć oczy kierowcom i uświadomić im, czym grozi niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. Dnia 20 grudnia około godziny 17.45 miało miejsce bardzo niebezpieczne zdarzenie, które o mały włos nie zakończyło się tragicznie.
Idąc wraz z synkiem chodnikiem wiodącym na Sójcze Wzgórze w Cedyni usłyszałem szybko zbliżające się auto i zgrzyt rysowania podwozia. Wystraszony odwróciłem się, zasłaniając swoim ciałem dziecko. Dosłownie centymetry dzieliły mnie od samochodu, który tuż za naszymi plecami wjechał na chodnik, z impetem przejechał przez niego i zatrzymał, ryjąc trawę na pobliskim placu z zielenią.
Chwile grozy, choć rzeczywiście trwały sekundy, dla mnie oznaczały wieczność. Jak sparaliżowany pomyślałem z przerażeniem czy mój synek aby na pewno nie został uderzony przez auto i czy nie uległ wypadkowi.
Niedawno w tym miejscu doszło do dachowania samochodu. Kilkakrotnie wcześniej zdarzały się tam sytuacje niebezpieczne, auta zjeżdżały przez sąsiedni pas i lądowały na chodniku albo za nim. Uważam, że powinny być tam zainstalowane barierki ochronne lub progi zwalniające, szczególnie że tą właśnie drogą chodzą nasze dzieci do szkoły. Proszę o pochylenie się nad tym tekstem i refleksję, bo tak niewiele brakowało, żeby doszło do tragedii.
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji







Napisz komentarz
Komentarze