Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
wtorek, 14 maja 2024 14:15
Reklama

Zwłoki w chłodni leżały wiele tygodni. A pogrzebu nie mogli zorganizować

Zmarł w listopadzie, ale przez długi czas nie było chętnego, który stwierdziłby, że pan Mirosław nie żyje. A bez tego nie można urządzić pogrzebu.
Zwłoki w chłodni leżały wiele tygodni. A pogrzebu nie mogli zorganizować
Bez karty zgonu nie można było pochować zmarłego.

Autor: iStock

Trudno w to uwierzyć, ale takie rzeczy w Polsce się zdarzają. Pan Mirosław zmarł 10 listopada 2023 r. Był wieloletnim pracownikiem bursy szkolnej. Przeszedł już na emeryturę, ale wynajmował jeden z pokoi w budynku edukacyjnej instytucji.

Znajomi pana Mirosława w pewnym momencie zorientowali się, że od dłuższego czasu nie ma kontaktu z mężczyzną. - Mirek zmarł w nocy, ale nie zauważyliśmy tego, bo miał w pokoju zapalone światło. Przyjechała policja, pogotowie, prokurator, zaplombowali pokój, zabrali ciało i odjechali – opowiada jednemu z dziennikarzy znajomy pana Mirosława. 

Bez rodziny

Zmarły nie miał rodziny. Potwierdza to sama policja, której nie udało się dotrzeć do żadnych bliskich. Po pięciu dniach od zgonu prokuratura zakończyła śledztwo. Uznano, że była to śmierć naturalna i nikt się do niej nie przyczynił.

W związku z brakiem rodziny, obowiązek pochowania zmarłego spoczął na Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Lublinie. I tutaj sprawa utknęła – czytamy w lokalnej gazecie.

Nie ma pogrzebu

Ciało pana Mirosława spoczywa w chłodni. Nie było pogrzebu. Nie można pochować mężczyzny, bo nie została wystawiona karta zgonu. Dlatego pracownicy pomocy społecznej zwrócili się do prokuratury, Narodowego Funduszu Zdrowia i Lubelskiej Izby Lekarskiej. Ale nikt nie chce wydać dokumentu potwierdzającego, że pan Mirosław nie żyje.

Ale... w końcu, kiedy sprawą zajęli dziennikarze, udało się dopełnić formalności.

- Po otrzymaniu z prokuratury karty medycznych czynności ratunkowych i dzięki dobrej woli lekarzy Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, karta została wydana. Data pogrzebu zmarłego będzie znana w bieżącym tygodniu – przekazała Anna Pawlak, rzeczniczka lubelskiego MOPR-u.

Brakuje koronera

Zamieszanie to wynik przepisów i tego, że do tzw. zgonu domowego zazwyczaj jeżdżą lekarze rodzinni. Ale to nie jest ich obowiązek i robią to tylko z własnej woli. Sytuację mogłoby rozwiązać powołanie w Polsce stanowiska koronera. Jest o tym mowa od lat, ale na dobrą sprawę skończyło się tylko na zapowiedziach.

Koroner byłby lekarzem, którego zadaniem byłoby stwierdzenie zgonu. W ten sposób zostaliby odciążeni lekarze rodzinni czy jeżdżący w karetkach pogotowia.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
:-( 30.01.2024 01:35
Smutne...

Em5 28.01.2024 15:42
Karty zgonu nie było ale policja podjeła decuzje żę wszystko było ok

koperta 28.01.2024 12:43
Jakby było z 10 tys. zasiłku pogrzebowego to by się znalazł ktoś.

A. Żmijewski 28.01.2024 12:20
Memento mori

ech 28.01.2024 10:07
Aż niewiarygodne!

tragedia 28.01.2024 09:13
Czy to naprawdę taki wielki wysiłek? Jeśli biurokracja zajmuje ileś godzin (jestem w stanie uwierzyć, że jeśli trzeba "zaspokoić" urzędników jednocześnie i ZUS i NFZ i jeszcze urzędników stanu cywilnego, to procedur może być więcej w papierze niż przy zmarłym człowieku) - to może warto ZMNIEJSZYĆ BIUROKRACJĘ? Bo powołanie lekarza, który byłby tylko "od stwierdzania zgonów" to wręcz marnotrawstwo publicznych pieniędzy? No i kwestia organizacyjna - rozumiem, że w Warszawie, czy Szczecinie miałby co robić, ale w mniejszych miejscowościach? Byłby jeden na kilka powiatów? To ile by czekała rodzina, jeśli zgon by nastąpił na przykład w Mieszkowicach, Daleszewie i Starym Czarnowie (jeśli byłby lekarz na powiat - a jeśli miałby kilka powiatów)?

Igor Dewiatkin 28.01.2024 03:56
My z kolegą to niezłe dewianty. Na górnym tarasie kręcimy pikantne rolki na tiktoka. To już w sieci moje kochane misie.

Reklama
ReklamaMrówka
Reklama