Wygląda na to, iż Mieczysław Sawaryn spodziewał się, że napiszemy o możliwym scenariuszu, w którym opuszcza Gryfino. Aż dwa „wywiady” dał. Wpraszał się do jednej i drugiej gazetowej redakcji. Ale w żadnej rozmowie jasno nie zaprzeczył, że propozycję otrzymał. Rozumiemy to, bo gdyby potwierdził, to mógłby popełnić polityczne samobójstwo. Przed wyborami obietnice muszą być… tajne. W jego przypadku trudno też byłoby przyznać się, że np. przyjąłby propozycje dla kasy - aby nie zarabiać 10 tys. a 100 tys. zł. To nie kwestia kwoty - mówi. Skłonni jesteśmy przyjąć, że nie odejdzie dla kasy.
Nudne wywody i urojone tematy Sawaryna
Wróćmy do rozmów (bo spisanie rozmowy to jeszcze nie wywiad) podczas sponsorowanego obiadu w restauracji i w swoiście zlicytowanym w przetargu lokalu redakcji. Gdyby nie to, że od dawna znamy Mieczysława Sawaryna, to po wyrywkowej (sorry trudno przebrnąć przez to nudziarstwo) lekturze rozmowy Sawaryna chciałoby się zawołać: człowieku, co ty pleciesz?! Kto niby proponował ci łapówkę? On jednak próbę przekupstwa sugeruje różnym osobom. Ostatnio podobnie opowiadał w sądzie, a sprawa dotyczy pewnej dziennikarki… Radni też niby chcieli się z nim „dogadać”, ale wiązało się to z „propozycjami kadrowymi” dla niego nie do przyjęcia. To się rozumie, przecież - jak mówią „Mietek zatrudnia swoich”. Albo bez konkursu. Albo na jeden nabór przyjmie 2… Dla nas oczywistym jest dlaczego opowiada, jak to chcą go różni tacy przekupić. Za każdym razem próbuje przekierować uwagę i społeczne emocje z realnych problemów (którym podołać nie zawsze potrafi) na urojone.
Burmistrz straszy radę, a wpadł w swoją pułapkę
Czytamy, że jeśli rada miejska nie będzie wspierać jego działań, to „burmistrz albo rada muszą odejść”. Szantażysta?! Do tego myli pojęcia i prawdopodobnie sądzi, że krytyka, to inaczej hejt. Zdaje się nie odróżnia krytyki jego działań od słów nienawiści. Pierwszy raz słyszę, aby mu ktoś groził lub wyzywał. Na sesjach łaje przewodniczącego Rafała Gugę, który jak widać kością w gardle stoi. Wygląda jakby panicznie bał się opozycji, która nie udzielila mu absolutorium albo wotum zaufania. Nie widzi, że sam nie potrafił podczas głosowania zgromadzić odpowiedniej liczby szabel. Poległ niczym nieudacznik ugodzony własnym lenistwem. Burmistrz krzycząc: Albo rada, albo ja! - zdaje się nie rozumieć idei samorządności. Rady odwołać nie może, wiec gdyby chciał spełnić swoją obietnicę, to musi sam odejść. Uff! Człowiek który pogrążył w marazmie Gryfino odszedłby i dał oddech gminie.
Pięć straconych sawarynowych lat
Burmistrz nie może darować radnemu sejmiku wojewódzkiego Arturowi Nyczowi, że Gryfino straciło w czasie kadencji Mieczysława Sawaryna 5 lat. W rozmowie burmistrz niczym w kawale - próbuje przekonać że „jest dobrze ale nie beznadziejnie”. Dla niego ulica Łużycka się zmieniła! Bo jest pod spodem nowy ciepłociąg. Tylko że on zobowiązał się zrobić co innego. Nie dotrzymał słowa!
Burmistrz straszy powrotem „obozu ludzi dawnej gryfińskiej nomenklatury”. Dopytywany mówi, że ma myśli stowarzyszenie BBS, do którego nota bene oprócz śp. Henryka Piłta przez pewnien czas sam należał (sic!). Teraz wg Mieczysława Sawaryna „oni” mają być ci źli, którzy niby nie chcą „wspierać działań związanych z inwestycjami”. W psychologii ten termin nazywa się zarządzaniem lękiem. Politolodzy odczytują to często jako skrajnie cyniczna dewastująca społeczeństwo metoda utrzymania się przy władzy.
7 Dni Gryfina pisze: Sawaryn przygotowuje grunt na odejście z Gryfina
Naczelny 7 Dni Gryfina Ryszard Kwapisz z burmistrzem zjedli obiad. W felietonie pisze, że Sawaryn przygotowuje grunt po odejście. Oto konkretne słowa w felietonie politycznym w ostatnim wydaniu gazety: Czyli , czy Mieczysław Sawaryn odejdzie „gdzieś tam” za duże pieniądze ze stanowiska burmistrza Gryfina? Jeszcze w rozmowie z nami w zeszłym tygodniu , w ogóle nie dopuszczał tej możliwości. A teraz półgębkiem mówi – jak Rada mnie nie polubi, to „ktoś będzie musiał odejść”(…) Czyżby więc burmistrz Sawaryn faktycznie przygotowywał grunt pod swoje ewentualne odejście? Parę osób znających podszewkę funkcjonowania gminy tak przypuszcza”.
Redaktor Ryszard Kwapisz przypomina Henryka Piłata, który też miał radę przeciwko sobie. Wysyła nawet Mieczysława Sawaryna w „ministry”, czyli w domyśle do diabła, byle dalej od Gryfina.
Została rola klauna
Kłamie na temat procesu „w opublikowanych tam komentarzach”. O jakie komentarze mu chodzi - nie napisał. To wskutek działań władz przyszło pismo z organów do redakcji aby dowiedzieć się o IP komentujących. I co? I nic. Mieczysław Sawaryn kłamie, że „autor komentarzy jest już w sporze sądowym z Gminą Gryfino (…) na temat hali sportowej”. Jakich komentarzy panie Mieczysławie Sawaryn? Czyich? Choć faktycznie można się zgodzić tylko z tym - sprawa hali/sali prędzej czy później powinna mieć finał sądowy, ale z zupełnie innych powodów nic te, które sugeruje burmistrz.
Niektórzy liderzy stowarzyszeń czy teatrów nazywają dziś Sawaryna wręcz "seryjnym kłamcą". Słyszałem nawet opinię: „Nie tylko Sawaryn kłamie, ale jego wicki też! Kłamie niemal bez przerwy i nie znam nikogo, kto by miał do niego zaufanie". I radni nie mieli złudzeń wobec Mieczysława Sawaryna i ani absolutorium, ani votum zaufania nie udzielili. Radni Sawaryna porównują do Piłata:
-Piłat był wizjonerem i mówił o planach dużo, ale nikt nie patrzył na niego jak na klauna - mówi samorządowiec.
Polityka śp. burmistrza Henryka Piłata postrzegana jako parcie do przodu, inwestowanie bez oglądania się na skutki finansowe, ale wciąż szanowano ją za jej wysiłki. Sawaryn postrzegany jest przez wielu jako leń. W zasadzie tylko on sam mówi o swoich „zasługach”.
Jest taki żart dotyczący prawników: Po czym poznać adwokata, kiedy kłamie? Po tym, że otwiera usta!
Napisz komentarz
Komentarze