Byłam tam o godz. 17:52. Pani w recepcji (miła i uprzejma) radzi mi: -Podejdzie pani do dr K., jest do 18. Ok, idę. Nie ma ludzi, więc wchodzę do gabinetu i grzecznie pytam czy przyjmie doktor jeszcze moje dziecko. W odpowiedzi usłyszałam głośne, zdecydowane i krótkie „NIE!”. Kobieta nawet na nas nie spojrzała, po prostu się pakowała do domu. Takie zainteresowanie dziećmi... 5 minut i mogła zbadać jeszcze dziecko...
Chyba po prostu wzięli sobie na głowę za dużo ludzi do ilości lekarzy. Tylko co matki z chorymi dziećmi mają zrobić, gdy ich pediatra nie chce ich przyjąć? Leczyć się .... prywatnie? Czy jeździć z dziećmi po oddziałach przyjmujących w nocy?
(proszę nie ujawniać mojego nazwiska)









Napisz komentarz
Komentarze