Państwo Elżbieta i Wiesław Żelechowie są w znakomitej formie. Pan Wiesław pracuje, a pani Ela ma na głowie cały dom i pomaga mężowi w prowadzeniu firmy. Mają mieszkanie w bloku. Mimo że nie są rodowitymi gryfinianami, ulegli urokowi tego miasta i są w nim zakochani. Rodzina pani Eli pochodzi z Kresów, pana Wiesława z okolic Warszawy.
Mieszkają w Gryfinie ponad trzydzieści lat. Za trzy lata obchodzić będą pięćdziesięciolecie swego ślubu. Mają trzech synów i siedmioro wnucząt.
- Jestem szczęśliwy, że mamy taką rodzinę. Z dzieci i wnucząt jesteśmy bardzo dumni. Starsze skończyły lub kończą studia. Młodsze towarzystwo chodzi jeszcze do szkoły. Prawda, że jako dziadek troszkę łaskawszym okiem spoglądam na wnuczki. Oboje z żoną mamy bardzo dobre i bliskie relacje z wszystkimi dzieciakami. Bardzo je kochamy. Staramy się mądrze pomagać w wychowaniu. Każdy wnuk jest inny, każdy ma inną osobowość i talent. Szanujemy to – opowiada nam pan Wiesław.
- Bardzo nas cieszy, że zarówno synowie jak i wnuki mają do nas duże zaufanie. Często i sporo ze sobą rozmawiamy. Jest w tym sporo prawdy, że wnuki bardziej się rozpieszcza aniżeli swoje dzieci. Niestety, swoich dziadków nie pamiętamy. Zawierucha wojenna nie ominęła również naszej rodziny, ale babcię pamiętam. Uczyła mnie pleść ze specjalnie zrobionego ciasta poczwórny świąteczny warkocz. Przekazała również poszanowanie tradycji i szacunku do ludzi. Mamy mądrych synów i wspaniałe synowe – podkreśla pani Elżbieta.
Wnuki kochają swoich dziadków. Do babci przychodzą z sekretem na ucho, a z dziadkiem wybrali się wspólnie na niejedną wyprawę.
Z okazji styczniowego święta mieszkanie zapełni się gwarem i życzeniami długich lat życia w zdrowiu i szczęściu.
TWS


















Napisz komentarz
Komentarze