-Podczas ostatnich dwóch sesji sejmiku miał pan dość ostre wypowiedzi dotyczące parku narodowego. Ostatnio na swoim FB opublikował pan informacje o porozumieniu w sprawie rewitalizacji Międzyodrza. Ten ostatni temat wzbudził dość intensywną dyskusję. Proszę przybliżyć sprawę.
Artur Nycz: -Udało się doprowadzić do powstania „koalicji” 4 instytucji - Województwo Zachodniopomorskie, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie RZGW w Szczecinie, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Szczecinie oraz Uniwersytet Szczeciński, które wspólnie podejmą olbrzymi wysiłek na pozyskanie funduszy na rewitalizację Międzyodrza.
-Co oznacza ta rewitalizacja w praktyce?
Artur Nycz: -W dużym skrócie chodzi o udrożnienie zarastających od lat kanałów na Międzyodrzu, czyli obszarze między Odrą Zachodnią a Regalicą, na odcinku od rejonu Widuchowej do Szczecina. Rozciąga się tu sieć naturalnych i sztucznych kanałów oraz śluz i zrujnowanych przepompowni. To pozostałość po ogromnych pracach hydrotechnicznych, które przeprowadzono na tym obszarze na początku XX wieku. Teren miał wówczas znaczenie zarówno przeciwpowodziowe, jak i rolnicze. Dziś nie pełni już żadnej roli. Degraduje się na naszych oczach, kanały zarastają, a cały teren stepowieje.
-Jak duży będzie zakres prac?
Artur Nycz: -Dopiero po przygotowaniu pełnej dokumentacji będziemy mogli to określić. Ale pewnym punktem wyjścia będzie dokumentacja przygotowana przez województwo ponad 10 lat temu. Wtedy wystąpiliśmy o rewitalizację 200 km kanałów. Otrzymaliśmy środki, blisko 100 mln zł, ale Wody Polskie pod rządami PiS nie zrealizowały tego zadania, zabierając nam te pieniądze. Dziś mówimy o udrażnianiu niektórych odcinków, tak aby zapewnić swobodny przepływ wody, której na Międzyodrzu jest coraz mniej. Do tego potrzebne będą też remonty elementów infrastruktury, która tam się znajduje np. jazu w Widuchowej, który reguluje przepływ wody z Odry na Odrę Zachodnią i Regalicę. W całym układzie odgrywa on ważną rolę. Utrzymując różnicę w przepływie wody między wspomnianymi rzekami, wywołuje się przepływ wody na Międzyodrzu. A to warunek, by cała praca nie poszła na marne. Prace hydrologów dokładnie pokażą nam, które elementy infrastruktury trzeba wyremontować.
-Jakie przewidywane są koszty?
Artur Nycz: -Jak wspomniałem, 10 lat temu były szacowane na ok. 100 mln zł. Dziś na pewno będą znacznie większe i bez zewnętrznych środków nie uda się ich przeprowadzić. Dlatego powstała koalicja instytucji – samorządu, zarządcy tych terenów, naukowców – która przez najbliższy rok przeprowadzi audyt zjawisk, jakie zaszły przez ostatnie lata na tym terenie. Dużo tych prac mamy już wykonanych, musimy je uaktualnić. W roku 2025 będziemy gotowi do złożenia wniosku do unijnego programu LIFE +. Montaż finansowy obejmuje również wsparcie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, co da nam w sumie ok. 95% potrzebnych środków. Ten wniosek będzie miał olbrzymie szanse na wsparcie.
Jeśli się uda, to prace mogą ruszyć w roku 2026. Ale nie miejmy też złudzeń, ich zakres oraz stopień trudność sprawi, że potrwają długo i na pewno będą etapowane.
-Jakie ewentualnie korzyści odniosą mieszkańcy powiatu gryfińskiego?
Artur Nycz: -W rewitalizacji chodzi nie tylko o wartości przyrodnicze, ale także o zwiększenie retencji, zarówno w razie powodzi jak i cofek. To będzie olbrzymie zabezpieczenie przeciwpowodziowe dla całego powiatu gryfińskiego.
Ponadto przywróci teren mieszkańcom, w końcu będzie można myśleć o rozwoju turystyki w oparciu o Międzyodrze, pozwoli ożywić rybactwo, wędkarstwo, żeglugę. Dziś nie mamy z tego terenu żadnych korzyści. Tak jak powiedziałem wyżej, teren ten stepowieje i za kilkanaście lat będzie to jedna wielka łąka. Łąka nie jest żadną atrakcją turystyczną, za to znacznie pogorszy naszą ochronę przeciwpowodziową.
Rewitalizacja jest olbrzymią szansą rozwojową dla naszego powiatu. Wspierajmy ją, bo to projekt cywilizacyjny.
-Co ma wspólnego próba rewitalizacji Międzyodrza z pomysłem utworzenia Parku Narodowego?
Artur Nycz: -Nic. To niezależna sprawa.
-To skąd ta „panika” w sprawie parku narodowego?
Artur Nycz: -Publicznie oskarżam PiS o wzbudzanie tej paniki. Wymyślili sobie, że strasząc nas parkiem narodowym, zwiększą swoje szanse w wyborach samorządowych. Tymczasem to na razie pomysł istniejący tylko w przestrzeni medialnej. Prace nad utworzeniem Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry dopiero ruszą. Nie znamy żadnych szczegółów, nie wiemy na jakich zasadach miałby funkcjonować. Nie ma się do czego odnieść. Jako Sejmik postawiliśmy sprawę jasno, jeśli Park Narodowy miałby powstać, to otulina nie obejmie żadnych miejscowości, żadnych trenów przemysłowych. Zamknie się na terenie Międzyodrza. Żeglowność Odry nie zostanie naruszona, a wędkarstwo, rybactwo i turystyka będą mogły się rozwijać.
Dopiero po zaprezentowaniu warunków funkcjonowania Parku Narodowego mieszkańcy, za pośrednictwem samorządu, podejmą decyzję czy chcą aby Park powstał czy nie. My tu jako mieszkańcy mamy prawo veta!
Tymczasem PiS wpisało sobie politykę strachu na sztandary kampanii samorządowej. Dochodzi do sytuacji, że mieszkańcy w trakcie kampanii pytają mnie czy Dolna Odra będzie mogła funkcjonować, lider PiS w powiecie gryfińskim pisze o „realizacji brutalnego interesu niemieckiego”, radni PiS w sejmiku opowiadają o „organizacjach ekologicznych finansowanych z niemieckich środków”. Nazwanie tego nieodpowiedzialnością to mało. Ich jedyny pomysł na kampanię samorządową to straszenie nas mieszkańców powiatu gryfińskiego Parkiem Narodowym i Niemcami.
Napisz komentarz
Komentarze