-Sytuacja miała miejsce przed spotkaniem z panem Stanowskim w Gryfinie - napisał do nas w wakacje czytelnik.
Okazuje się, że incydenty miały miejsce nie tylko na nabrzeżu, ale take mną moście i przejściu granicznym.
Nagrania ujawniły tożsamość agresorów
Identyfikacja członków samozwańczego patrolu stała się możliwa dzięki skrupulatnej pracy Policji oraz licznym nagraniom, które dokumentowały całe zajście i krążyły w sieci. Prokurator, po przeprowadzeniu szczegółowego śledztwa, zdecydował, że sprawa ma na tyle dużą wagę społeczną, iż wymaga publicznego rozstrzygnięcia, nawet jeśli część czynów z polskiego prawa mogłaby być ścigana z oskarżenia prywatnego.
Główne zarzuty dotyczą znieważenia, naruszenia nietykalności cielesnej oraz kierowania gróźb karalnych wobec aktywistów – artysty i osób walczących najczęściej o prawa człowieka.
-Prokurator Rejonowy w Gryfinie skierował do tamtejszego sądu akt oskarżenia przeciwko czterem mężczyznom. Te osoby są podejrzane o naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie osób, które prowadziły na przejściu granicznym happening. Ponadto jeden z tych mężczyzn jest oskarżony o kierowanie gróźb karalnych wobec dwóch osób pokrzywdzonych – informuje Julia Szozda, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Hipokryzja obnażona Pismem Świętym
Aktywiści zdecydowali się pojechać na przejście graniczne, by w obecności "obrońców granic" przeprowadzić happening, który miał na celu ujawnienie pewnego rodzaju hipokryzji. Jak sami relacjonują, chcieli skonfrontować konserwatywne deklaracje z czynami.
-Do Gryfina przybyła grupa agresywnych mężczyzn, którzy wcześniej nas zaatakowali właśnie na nabrzeżu gryfińskim, no i tam padały wulgaryzmy. Naszemu koledze Łukaszowi grożono pobiciem” – powiedziała Magda Górecka - w rozmowie z reporterką TN24 - jedna z zaatakowanych aktywistek.
Agresja eskalowała, gdy aktywiści rozpoczęli czytanie fragmentów Pisma Świętego, w tym Ewangelii, mówiących o miłości bliźniego.
„Cała sytuacja obnażyła hipokryzję, bo oni twierdzili, że oni tam są na tej granicy po to, żeby bronić polskich kobiet przed przemocą. Po czym dopuścili się przemocy na polskich kobietach. A jeszcze ich cały fandom w internecie pochwalał tę przemoc” – dodaje druga z aktywistek, komentując brutalne zderzenie słów i czynów agresorów.
Surowe kary i interes społeczny
Sprawa trafiła do sądu głównie ze względu na ważny interes społeczny, który dostrzegła prokuratura, wszczynając śledztwo pomimo, iż część czynów mogłaby być ścigana z oskarżenia prywatnego.
Mężczyźni muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami prawnymi.
-Za przestępstwa prywatno-skargowe w postaci na przykład naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia osoby pokrzywdzonej, grozi kara pozbawienia wolności do lat 2. Za kierowanie gróźb karalnych ustawodawca przewidział karę do 3 lat pozbawienia wolności – podsumowuje Julia Szozda.
Proces sądowy pokaże, czy samozwańczy "obrońcy" odpowiedzą za naruszenie praw tych, których rzekomo mieli chronić.
Wcześniej pisaliśmy o tym tu:







Napisz komentarz
Komentarze