Zdarzenie, po którym wciąż nie mogę dojść do siebie, miało miejsce 10 sierpnia 2016 r. w godzinach południowych. Już samym swoim wejściem do sklepu wzbudziłam dziwne zainteresowanie pana ochroniarza. A szukanie w torebce okularów przy stoisku a produktami dla zwierząt wzbudziło w panu wręcz pewność, że co najmniej połowę towaru znajdującego się na półce ukryłam w damskiej torebce.
Szukając okularów, wyjęłam pół zawartości torebki, okularów nie znalazłam, a nie mogąc przeczytać zbyt drobnych informacji na jednym z towarów, kupiłam tylko dwie puszki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przy kasie pan ochroniarz zażądał otwarcia torebki w celu sprawdzenie ilości „skradzionych” rzeczy. Zaszokowana w pierwszym odruchu otworzyłam torebkę. Oczywiście żadnego sklepowego majątku nie miałam, ale popełniłam pewien błąd. Mogłam bowiem natychmiast wezwać policję, jako że ów ochroniarz przekroczył swoje uprawnienia.
Jestem oburzona takim zachowaniem pracownika supermarketu! Jeżeli już chodził za mną krok w krok, to powinien widzieć co robię i nie rzucać bezpodstawnych oskarżeń, a każdą interwencję choć trochę przemyśleć, zanim zechce się „wykazać”. Ten pan powinien znać swoje obowiązki, a jeżeli ich nie zna, to należałoby jak najszybciej zmienić pracę.
To, że w sklepach samoobsługowych jest czujna ochrona, to zrozumiale. Jednak to, że klienta traktuje się jak potencjalnego złodzieja, trudno zrozumieć. Trochę kultury i taktu ochroniarzowi by się przydało, a dyrekcji więcej uwagi w doborze pracowników.
Ostrzegam panie, nie szukajcie niczego w torebce podczas robienia zakupów w Intermarche przy ul. 9 Maja w Gryfinie i nie wyjmujcie niczego oprócz portfela. Natomiast ja tych „muszkieterów” będę już omijać z daleka.
Niestety, do Intermarche, pomimo wielu prób, dodzwonić się nie można, by poprosić kierownictwo supermarketu o komentarz.








Napisz komentarz
Komentarze