Do mojego mieszkania weszli w nocy panowie jak z kosmosu. Koty z oczyma jak talarki, podobnie jak ja, nic nie rozumiały. Szpital zakaźny. Pozytywny test na koronawirusa. Telefony. Walka o oddech, o siłę aby utrzymać kubek – i tak dzień po dniu. To uratowany czas.
Dziś z kalendarza spadają ostatnie kartki starego roku. Czy zdąży się jeszcze zrobić to, czego się nie zrobiło?
Ta pierwsza kartka z czerwoną jedynką i bicie zegarów, to nowe postanowienia, zobowiązania, które się gdzieś zaplączą, zapomną i tylko nieliczne dotrwają.
W pogubionym moim czasie najważniejsze były pozostawione w mieszkaniu koty, w tym dziewiętnastoletni bardzo chory Burasek. Dlatego niskie ukłony każdemu za pomoc i życzliwe słowa.
Gdyby nie Ala, mogłoby się skończyć tragicznie. Były jej polecenia, a potem wiele słów otuchy przez telefon. W tym niezwykle trudnym czasie pomagali również Kasia Figas, Ela Sikorska, o potrzebach moich czterołapych pomyśleli także Ewa Dudar, Ania Ciszkiewicz, burmistrz Mieczysław Sawaryn i Ewa Sznajder. Pomogli dr Zbyszko Jarosławski, Ryszard Kwapisz i państwo Brzezińscy, którzy już po raz drugi wparli mnie w szpitalnych problemach.
- ale i dziwny jest świat, w którym nie wiemy co czeka nas nie za tydzień, nie za miesiąc, ale często za godzinę.
W języku polskim jest wiele pięknych słów, którymi chciałabym wszystkim podziękować za wsparcie, ciepłe słowa i życzenia m.in. Ewie Lewczuk, Marii Piznal, Tadkowi Wasilewskiemu, koleżankom z „Eliksiru” i GUTW. Podkreślę jeszcze raz jak bardzo jestem wdzięczna Ali.
Dziękuję ja i moja trójka kotów.
Tamara Szymańska







Napisz komentarz
Komentarze