Do kompromitującej sytuacji doszło na ostatniej sesji. Przez ostanie miesiące wiceburmistrz Tomasz Miler przygotowywał dane aby wiceburmistrz Paweł Nikitiński mógł uzasadnić podwyżkę podatków. Trzy dni przed sesją wykres obrazujący szczegółowe dane o zadłużeniu gminy (do którego to zadłużenia – jak uzasadniano - doprowadziła poprzednia władza) ukazał się nagle w Gazecie Gryfińskiej. O opracowanych danych nie wiedzieli nawet radni. Na stronie 26 Gazety władza „odpłaciła się” prawie półstronicowym ogłoszeniem.
Długa „tradycja” powiązań
Powiązania władzy z tubą propagandową są permanentne. Związki wywodzą się jeszcze sprzed ostatnich wyborów, kiedy to redakcja Gazety Gryfińskiej wynajmowała lokal u Mieczysława Sawaryna, obecnego burmistrza. Jako prywatna osoba mógł on wspierać czy finansować kogo chciał. Ale co wolno było Mieczysławowi Sawarynowi, tego nie wolno już burmistrzowi Mieczysławowi Sawarynowi. Teraz chodzi o wydatkowanie publicznych pieniędzy!
Wicek komentuje, zamiast pracować
Widać wyraźnie, że wiceburmistrz Tomasz Miler jeszcze nie przyzwyczaił się, że nie jest od komentowania, tylko do pracy. Sukcesów w inwestycjach jednak brak… Spełnia się zatem w podsumowywaniu poprzedników.
Przecieki z urzędu dla „jedynie słusznego tytułu” zauważył już na początku roku Przemysław Plecan, redaktor naczelny 7 Dni Gryfina. Co się dziwić, skoro częste są wycieczki wiceburmistrza Tomasza Milera na drugą stronę ulicy do redakcji brata Kamila Milera. A redaktorzy w UMiG są stałymi „gośćmi”….
Za wszystko i tak zapłacą podatnicy
Dobrym przykładem na „współpracę” z „jedynie słusznym tytułem” jest okładka ostatniego numeru Gazety Gryfińskiej. Jak nie można się pochwalić własnymi sukcesami, to dobrze jest pochwalić się cudzymi, nawet takimi, które są możliwe za dobrych kilka lat. Bank światowy daje wielkie pieniądze na Międzyodrze – krzyczy ostatni numer gazety. Czy świetlane wizje rozwoju Gryfina za Odrą mają swoja cenę w ogłoszeniu Cechu Rzemiosł Różnych? Tak bez zapytania o cenę innych, dużo większych tytułów? Może w ogóle nie warto pytać o cenę? Przecież i tak, jak głosi informacja na ogłoszeniu, „Zadanie publiczne (…) finansowane przez Urząd Miasta i Gminy w Gryfinie”.
Szemrany niby przetarg
Tak zwany przetarg na ogłoszenia Urzędu Miasta i Gminy w Gryfinie wygrało rzekomo 7 Dni Gryfina. Jest tam o kilka razy taniej niż w Gazecie Gryfińskiej. Jak się okazuje, urzędnicy jednak „wolą” wspomóc ogłoszeniem gazetę brata wiceburmistrza Milera. Sam przetarg zresztą od początku budził wątpliwości w tym sensie, że informacja o nim wpłynęła tylko do niektórych tytułów (igryfino w ogóle nie zostało zaproszone).
Inne formy „pomocy publicznej”
Dla tytułu Gazeta Gryfińska pracują m.in. te same osoby, którym płaci gmina, np. w Gryfińskim Domu Kultury. Tuż po wyborach stworzono superstanowisko dla byłej naczelnej pewnej gazety. Jej zadaniem jest pisanie artykułów o kulturze. Przesyła je np. do Gazety Gryfińskiej, ale już do igryfino robi to rzadko lub wcale. Czyżby publiczne pieniądze musiały być „ukierunkowane” według widzimisię władz?
Pośrednie kanały finansowania
Finansowe wsparcie odbywa się też innymi kanałami. Chętnie wspiera w działaniach władz Bronisław Mela, szef Gryfińskiego Budownictwa Społecznego. On też nie bawi się w przetargi. Wie, że Gazeta Gryfińska przyjmie chętnie ogłoszenia płacone w różnej formie przez lokatorów. Podobnie jest z prezesem Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Gryfinie Rafałem Muchą (słynnym ze „sponsoringu” w okresie przedwyborczym). Jemu też przetargi czy zapytania o cenę na ogłoszenia lub reklamy (ostatnio np. s. 14) są chyba niepotrzebne. Najprawdopodobniej wystarczy mu częste dobre słowo redaktorów Gazety Gryfińskiej. Problem w tym, że za reklamę płaci publicznymi pieniędzmi…
Nakład Gazety Gryfińskiej spadł po wyborach. Subiektywnie nie jest ani najlepsza, ani zbytnio newsowa, ani największa, ale zdaje się być ukochaną władzy. Problem tylko, że na to „umiłowanie” idą duże publiczne pieniądze, za co odpowiedzialność ponoszą władze Gryfina.







Napisz komentarz
Komentarze