Chleba i chrupiących bułeczek też szybko zabrakło. Ilość miodowych słoików na stoliku Jana Olszańskiego widocznie się zmniejszyła od soboty. Największym powodzeniem cieszyły się miody „na przeziębienie” - lipowy i spadziowy. Przy wędlinach też spory ruch. Stroiki wabiły kolorami i bombkami.
Po placu Barnima rozchodził się zapach iście świąteczny. To pani Agnieszka racuchy smażyła i w prezencie rozdawała. Młodzież z klubu fotograficznego ze Szczecina również na jabłkowe racuchy się załapała. Przy straganach wesoło.
– Wszystko coraz lepiej się kręci. Ludzie powoli do kiermaszy się przyzwyczajają. Marzy nam się taki rynek prawdziwy, ekologiczny, taki jak to drzewiej bywało. Może na nabrzeżu, może na placu? Kupujący się cieszą. Jest fajnie. Tylko bardzo przeszkadzamy niektórym sklepom naprzeciwko placu, a i kupcy na nas skargę do urzędu złożyli – mówi pan Leszek Jaeger.
TWS



















Napisz komentarz
Komentarze