Bałagan pozostawiony przez czworonogi powoduje nieporozumienia i staje się kością niezgody pomiędzy lokatorami. W tym przypadku chodzi o kocisko „wyproszone” z domu na pobyt stały na klatkę schodową w pewnym budynku zamieszkałym przez lekarzy weterynarii.
Póki kot miał czystą kuwetę, wszystko jakoś się toczyło. Gorzej, gdy brudną kuwetę kot zaczął (i słusznie) omijać.
– Sam miałem koty i nic nie miałbym przeciwko jego obecności na wspólnym korytarzu, gdyby właścicielka sprzątała po swoim zwierzęciu. Brud i mówiąc oględnie brzydki zapach nie nastraja pozytywnie ani do kota, ani do właścicielki. Mam dwa psy, którym kiedyś zdarzyło się podnieść łapę tam, gdzie niepowinny, ale obecnie oba są wyprowadzane na smyczy i takie przypadki już się nie zdarzają – mówi dr Marek Jancewicz.
Brud i przykry zapach na korytarzu potwierdza również inny sąsiad:
– W lecie, gdy drzwi są otwarte, kot swoje sprawy chodzi załatwiać na podwórko. Gorzej w zimie, gdy doskonale wie, że jak wyjdzie, to w powrotnej drodze drzwi mogą być zamknięte. Bywa tak, że właścicielka wyjeżdża. Wtedy ja przejmuję obowiązki medyczne i żywieniowe nad kotem, ale sprawa porządków zostaje otwarta. Muszę dodać w obronie mruczka, że spełnia on powierzone mu zadanie i przegania wszystkie gryzonie.
– Gdyby właścicielka wyjeżdżając poprosiła o „troskę” dotyczącą kuwety, na pewno byśmy o to zadbali, a tak jest jak jest. Żadne prośby ani uwagi nie skutkują. „Pańcia” kota uważa, że wszystko jest w porządku i nie chce widzieć ani wiedzieć, że jest inaczej, a to nie poprawia sąsiedzkiej atmosfery - dodaje Marek Jancewicz.
Wspólny „przedpokój” jednak do czegoś zobowiązuje. Potrzebne są do tego kultura, tolerancja oraz umiejętność współżycia sąsiedzkiego, które na pewno ułatwią wspólne życie. Tylko trochę dobrych chęci ze strony właścicielki kota, a obejdzie się bez animozji.
Jeżeli nic się nie zmieni, może być jak w starym powiedzeniu: „Chłop zawinił, a Cygana powiesili” i z winy właścicielki w niełaskę popadnie… kot.
TWS







Napisz komentarz
Komentarze