Czego tam nie było?! Ogórki małosolne i chleb ze smalcem, pierogi, przeróżne sałatki. Placki oferowane jako ziemniaczane okazały się racuchami (ale kto by się przejmował takim przeoczeniem?). Były również ciasta z rabarbarem, jabłkami oraz pączki. Wszystko przygotowane przez grono pedagogiczne i uczniów (podejrzewam, że głównie uczennic).
Maluchy uczestniczące w rodzinnym festynie tworzyły laleczki z drewnianych łyżek i widelców, malowały buzie, kolorową kredą „zdobiły” płyty podwórkowe. Zorganizowano gry. Grała muzyka. Obejrzeć można było również zwierzaki w obiektywie, a także obrazy i ciekawostki własnoręcznie zrobione.
Rodzinny piknik zaplanowano w sobotę, 7 czerwca w godz. od 10 – 14. Zainteresowanie imprezą oczywiście było. Godzinę przed zakończeniem festynu niewiele już frykasów zostało na stołach. Jestem przekonana, że tak grono profesorskie, jak i młodzież oraz goście uczestniczący w pikniku byli bardzo zadowoleni. A za pomysł należą się wielkie brawa.
TWS









Napisz komentarz
Komentarze