Stowarzyszenie Ewy Chludzińskiej-Lewczuk nie daje o sobie zapomnieć. Po wygranej bitwie o gryfiński punkt krwiodawstwa, rozpoczęło batalię o pomoc dla Ani.
–Ania jest bardzo nieśmiała i jakby jeszcze nie rozumiała, nie wierzyła, że na świecie mogą istnieć dobre rzeczy i że wszystko co dzieje się wokół niej, jest prawdziwe – mówi Ewa Chludzińska-Lewczuk.
Obecna na niedzielnym spotkaniu Ania Żukowska wyznała:
- Bardzo cieszy świadomość istnienia tak wielu dobrych ludzkich serc. Tak wiele daje myśl, że nie jest się osamotnionym w swoim dramacie. Jestem szczęśliwa, że spotkałam ludzi otwartych na drugiego człowieka. To jeszcze nie koniec. Czeka mnie w czerwcu następna operacja. Mam taką nadzieję i wiarę, że następnym razem przyjdę tutaj już bez pomocy kul.
Aniu, wszyscy mamy taką nadzieję, wręcz pewność, że tak musi być i tak będzie. Klub „Edar” w związku z „dniem pomocy” odwiedziło wiele osób. Każdy kupił jakiś drobiazg. Kilka osób wybierało prezenty z okazji Dnia Mamy. A „fantów” przyniesionych przez ludzi izebranych przez wolontariuszy nazbierało się poro. I za to wielkie dzięki.
Po komisyjnym przeliczeniu pieniążków uzbierana suma wyniosła 2055 zł. Może jest to kropla w morzu potrzeb, ale takimi kropelkami można napełnić kielich. Nikt chyba z Państwa nie ma wątpliwości co do potrzeby istnienia Stowarzyszenia „Jestem i Pomagam”. Skupia ono wokół siebie coraz więcej wolontariuszy i ludzi dobrej woli.
Organizatorami niedzielnej akcji byli Ewa Chludzińska-Lewczuk i przewodniczący Rady Miejskiej w Gryfinie Mieczysław Sawaryn, sprawujący opiekę prawną nad wszystkimi poczynaniami Stowarzyszenia. Zwrócił się on również do premiera Donalda Tuska o przyznanie specjalnej renty dla Ani.
Każda taka akcja to jednak ogrom pracy, dlatego następne podobne przedsięwzięcie przewidziane jest dopiero w październiku. Każdy chętny do pomocy jest proszony o zgłoszenie się do siedziby stowarzyszenia, mieszczącym się w budynku dworcowym.
Atmosferę tworzą miejsce i ludzie i za tę atmosferę na niedzielnym spotkaniu pani Ewa dziękuje właścicielom „Edara” - państwu Marii i Przemkowi Baszakom oraz Leszkowi Stąsiekowi i jego żonie Marioli oraz wszystkim osobom wspierającym działalność i wolontariuszom.
Z „władz” pojawił się wicestarosta Jerzy Miler, a z Urzędu Miasta i Gminy niestety nikt.
TWS








Napisz komentarz
Komentarze