W zeszłym roku pisaliśmy o pewnym bezdomnym z Gryfina, który często spał przed sklepem na ul. Piastów w Gryfinie. Mimo interwencji sytuacje się powtarzały. Ekscesy z alkoholem i spaniem na trawniku, a potem w klatkach schodowych skończyły się, gdy ten mieszkaniec Gryfina dostał ataku padaczki i zabrany został na leczenie.
Problem powrócił do jednego z bloków przy ul. Bałtyckiej w Gryfinie wraz z innym bezdomnym.
-Bezdomny pojawił się wczoraj w okolicy ok. godz. 21. Potem zauważyłam jak schodziłam, że leży na klatce w odchodach. Zadzwoniłam na 997, a potem na 112. Zapytali mnie czy leżący ma funkcje życiowe. Sprawdziłam. Wtedy kazali zadzwonić do straży miejskiej. Funkcjonariusze przyjechali o godz. 1.30. Mieli pretensje i z przekąsem zapytali: Kto wpuszcza bezdomnego?! – opowiada nam gryfinianka.
W tym momencie strażnik miał zwrócić uwagę, że są domofony, o czym wspomina nasza czytelniczka na początku artykułu. O odniesienie się do tej sytuacji poprosiliśmy Straż Miejską w Gryfinie.
Czytelniczka chce z tym problemem iść do władz Gryfina.
-Irytuje mnie, jak problem bezdomności jest u nas w mieście załatwiany. Chyba utarło się, że tak musi być i nie da się z tym nic zrobić. Bezdomnych traktuje się u nas jak rzecz – mówi ze smutkiem gryfinianka.









Napisz komentarz
Komentarze