„Rzeczpospolita”, która zleciła sondaż, przywołała takie rozwiązania w Europie, m.in. w krajach bałtyckich czy Portugalii. „Najczęściej są to opłaty za wizytę u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub specjalisty”.
Co na to uczestnicy badania, którzy na zlecenie dziennika zostali zapytani przez ankieterów IBRiS o zgodę na wprowadzeniu opłat za niektóre usługi publicznej ochrony zdrowia?
Z własnej kieszeni opłacamy wizyty w prywatnych gabinetach
Blisko połowa z nich – 48,6 proc. – sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. Przy czym opcję „zdecydowanie nie” wybrało 31,7 proc. ankietowanych, a „raczej nie” 16,9 proc.
Skłonnych, żeby dopłacić, jest 42,9 proc. badanych. Odpowiedź „zdecydowanie tak” wybrało 12,6 proc., a „raczej tak” 30,3 proc.
Zdania na ten temat nie ma 8,5 proc. ankietowanych.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr hab. prof. SGH Monika Raulinajtys-Grzybek, ekonomistka z Think Tanku SGH dla ochrony zdrowia, zwróciła uwagę, że dziś kolejki do specjalistów powodują, że „chorzy, chcąc nie chcąc, kierują się do systemu prywatnego, opłacając wizytę w pełnej kwocie z własnej kieszeni”.
Punkt widzenia zależy od wykształcenia i naszych portfeli
Jak wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, wpływ na stosunek do dopłat ma sytuacja materialna respondentów. Wśród osób, które najlepiej oceniają swoje finanse, takie rozwiązanie popiera aż 91 proc. badanych.
Również poziom wykształcenia różnicuje punkt patrzenia na dopłaty do usług publicznej ochrony zdrowia. Wśród osób z wyższym wykształceniem akceptuje je 62 proc. badanych.
Taki sam wpływ mają też preferencje polityczne. Skłonnych dopłacać do ochrony zdrowia jest 65 proc. zwolenników koalicji. Natomiast na „nie” jest 58 proc zwolenników opozycji (PiS, Konfederacja, Razem).








Napisz komentarz
Komentarze