„Pomimo postulowanego od lat (…) systemowego uregulowania problemu stwierdzania zgonu, pozostaje on wciąż aktualny, a obecnie obowiązujące anachroniczne regulacje nadal nie zostały zmienione” – podkreśla w swoim wystąpieniu do Ministerstwa Zdrowia Stanisław Trociuk, zastępca RPO.
I podkreślił, że „w wielu państwach działa instytucja koronera, który łączy potrzebną w takich przypadkach wiedzę prawniczą i medyczną. Aby tego typu funkcja mogła istnieć w Polsce, trzeba zmienić przepisy”.
Kim jest koroner?
Gotowy projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych długo czekał w kolejce na rozpatrzenie. Mijały kolejne założone terminy i nic. Wciąż czeka.
Tymczasem wprowadzał ona instytucję koronera, czyli wyspecjalizowanego lekarza do stwierdzania zgonu w nietypowych sytuacjach. Koronerów zatrudnialiby wojewodowie. Byliby dostępni 24 godziny na dobę. Ustawa miała wejść w życie w 2023 roku.
Podobny los spotkał projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej Ministerstwa Zdrowia. Ten z kolei miał obowiązywać od 2021 r.
W efekcie w Polsce wciąż nie ma funkcji – przypomina Radio Zet – która zakresem obowiązków odpowiadałaby koronerowi, jakiego znamy z krajów anglosaskich. Ma on m.in. możliwość wystawiania tymczasowego aktu zgonu, co wystarczy do załatwienia spraw związanych z pochówkiem zmarłych.
Brak przepisów o koronerze powoduje bałagan prawny
To duży błąd – uważa rzecznik praw obywatelskich. I od 13 lat upomina się o powołanie tej funkcji, bo przyspieszyłaby ona i usprawniła stwierdzanie zgonów.
Powód tego uporu jest prosty: brak takich przepisów prowadzi do poważnego zamieszania. Jedną z takich spraw RPO opisał w komunikacie z 2021 r.
„W Biurze RPO prowadzona była np. bulwersująca sprawa mężczyzny, ofiary wypadku drogowego. W drodze do szpitala zmarł, wobec czego załoga karetki pogotowia wróciła na miejsce wypadku i tam zostawiła zwłoki.
Ratownik medyczny nie jest bowiem uprawniony do stwierdzania zgonu. Uprawnienie takie ma lekarz pogotowia ratunkowego, ale do wypadków często wysyłani są sami ratownicy” – czytamy na stronie RPO.
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad przepisami
Za granicą zgon często stwierdzają koronerzy. W Polsce taka instytucja wciąż się nie przyjęła.
„Pomimo postulowanego od lat (…) systemowego uregulowania problemu stwierdzania zgonu, pozostaje on wciąż aktualny, a obecnie obowiązujące anachroniczne regulacje nadal nie zostały zmienione” – punktował w swoim wystąpieniu do Ministerstwa Zdrowia Stanisław Trociuk, ówczesny zastępca rzecznika praw obywatelskich.
I podkreślał, że „w wielu państwach działa instytucja koronera, który łączy potrzebną w takich przypadkach wiedzę prawniczą i medyczną. Aby tego typu funkcja mogła istnieć w Polsce, trzeba zmienić przepisy”.
I jak donosi BusinessInsider.pl, Ministerstwo Zdrowia właśnie to robi. Do polskiego systemu prawnego chce wprowadzić instytucję koronera. Są już konkretne propozycje.
Nie każdy lekarz będzie mógł być koronerem
Obecny brak koronerów powoduje, że w wielu powiatach to lekarze rodzinni muszą stwierdzać zgon, co często zajmuje dużo czasu i rodzi spory o wystawienie karty zgonu.
Dlatego w założeniu koroner ma usprawnić stwierdzanie zgonów. Odpowiadałby – wylicza serwis – za stwierdzanie zgonu, gdy śmierć nastąpi poza szpitalem, np. na ulicy. Będzie musiał szybko działać. Po wezwaniu miałby 4 godziny na oględziny ciała, ustalenie tożsamości zmarłego oraz sporządzenie dokumentacji.
Nie każdy jednak lekarz będzie mógł być koronerem. Żeby nim zostać, będzie musiał mieć specjalizację z medycyny sądowej, patomorfologii, anestezjologii i intensywnej terapii lub medycyny ratunkowej albo co najmniej trzyletni staż w zakładzie medycyny sądowej.
Umowa i pieniądze
Koronerzy będą pracowali na podstawie umowy zawartej z wojewodą. Za każde stwierdzenie zgonu koroner otrzymywałby ok. 1,2 tys. zł (z VAT). Pieniądze wypłacałby budżet państwa. Rocznie kosztowałoby to ok. 13,2 mln zł.
Przepisy miałyby wejść w życie 1 stycznia 2027 r.











Napisz komentarz
Komentarze